środa, 18 czerwca 2014

hej

  Wczorajszy dzień był ... nawet nie wiem czy śmieszny wchodzi w grę.
  W poniedziałek kupiłam bilet na autobus i ustaliłam sobie, że na przegląd prac z rysunku pójdę do 2 grupy z rana. Wstałam wcześnie i pojechałam. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że musiałam przeczekać, aż wszyscy z grupy drugiej zaprezentują swoje prace. Kogo to obchodzi, że od 9 czekałam do 11 :) w końcu przyszła moja kolej...Okazało się, że prof.zdecydowała, że chłopak, który nie zaliczył pierwszego roku powinien pochwalić się pracami przede mną. Ok, ok nie odzywałam się, poczekałam. Autobus to nie jest ważna sprawa przecież... wcześniej chciałam coś zjeść. W końcu po jego przeglądzie prac przyszła moja kolej. Byłoby cudownie, gdyby nie to, że panią naszła chęć w tym momencie na napicie się herbaty. Czekałam na nią chyba z 10 minut. W końcu przyszła. Ogólnie była zadowolona z prac, nie licząc mgiełki przy zamku w jednym rysunku. Pytała się co mnie konkretnie tu interesuje i jaką specjalizacje wybiorę (pewnie będzie mnie namawiała, na tą stronę bardziej plastyczną) Na koniec wisienka na torcie. Stwierdziła, że moje prace są naprawdę ładne, ale ma jedno zastrzeżenie. Mam problem z postaciami, konkretnie z ludźmi i mi nie wychodzą, bo jak to powiedziała, nie ćwiczę ich. Stałam jak wryta. Chciałam coś powiedzieć, ale uznałam, że nie warto. Co prawda miałam w torebce teczkę z pracami z bloga, ale nie miałam ochoty jej pokazywać. Nie ćwiczę ludzi i mam z nimi problemy? Tak, tak...oczywiście :) Nie mogę się doczekać momentu, aż rozwieszą plakaty na dzień otwarty (jest tam i mój w którym oczywiście wrzuciłam kilkanaście rysunków) i zobaczy jak to nie potrafię rysować postaci.
   Pojechałam na dworzec. Czekałam godzinę na mój autobus. Już miał przyjeżdżać, kiedy to jakaś pani powiedziała, że jest jakaś awaria i odda pieniądze za bilety. Stały 2 puste autobusy.... Musiałam czekać na ten którym jadę w nocy. Nie opłacało mi się wracać na 30 min do mieszkania. Wyszło, że od 14.00 do 19.20 siedziałam na dworcu. To było takie śmieszne. ...
  Rysunki:

 Nie jestem jej wielką fanką, ale to praca dla kolegi. Nie wiedział do końca kto to jest ... trudno ;)
Nie mam w nawyku wrzucania tu prac z mojego pamiętnika, ale ta bardzo mi się podoba. To postacie z mojego snu. Nie ważne, że w śnie ci ludzie wyglądali kompletnie inaczej :)

niedziela, 8 czerwca 2014

Spotkanie z Paulem Wesley'em

1. Wybaczcie za drobne przekręcanie historii, pewne fakty mogły się zdarzyć wcześniej bądź później, ale mnie więcej działo się tak jak jest opisane
2. Pisanie to nie moja bajka, także sorki ... piszę chłopskim językiem :)
3. Tu będzie sporo moich przemyśleć, także  przeczytają to raczej tylko najwytrwalsi. 

   Kto by się spodziewał,że w ciągu tego tygodnia przytrafi mi się coś takiego. Idole robią najlepsze niespodzianki i nikt nie może mieć co do tego wątpliwości.
   Tydzień zaczął się tak niepozornie, zajęcia na uczelni, projekty, no cóż na pewno ostatnią rzeczą jaką bym się spodziewała to miły, wampirzy gość w warszawie.
   Wróciłam we wtorek z zajęć do mieszkania, weszłam na twittera i tu niespodzianka. Paul Wesley jest tu...tu! W mieście w którym studiuję. W głowie miałam 1000 myśli. Wszyscy znajomi albo nadrabiali zaległości na studiach, bądź byli na w-fie. Z kim pójdę pod hotel? Tak bardzo chciałam go zobaczyć. Udało się! Znalazłam na tt bardzo miłą dziewczynę, która też chciała tego co ja. Byłam zła na Paula, za to, że nic o tym nie wspomniał, iż przyjeżdża do nas. Wszystkie rysunki zostawiłam w domu. Co mu dam? Jednocześnie miałam większe szanse na to, aby go zobaczyć. Mało osób wiedziało o jego wizycie w Polsce, ale bardzo żałowałam tych głupich bazgrołów. Nie ważne. O 18.00 znalazłam się z moją towarzyszką pod hotelem. Za naszymi plecami było kilka osób - 7 dziewczyn i jeden chłopak. Zastanawiałyśmy się czy oni też czekają na niego, ale krępowałyśmy się podejść i zagadać. Rozmawiałyśmy i rozglądałyśmy się za Paulem. nie wiem właściwie czy chciałam go zobaczyć. Bałam się. Nigdy nie spotkałam mojego idola czy idolki na żywo. Zresztą każda gwiazda jaką widziałam nie była zbyt zainteresowana fanami. Bałam się,że Paul mnie rozczaruje. Pal licho inne gwiazdy, ale na samą myśl, że mój idol miałby fanów gdzieś robiło mi się smutno.
  Czekałyśmy do 20.00 i rozeszłyśmy się. Paula nie spotkałyśmy, ale poznałam sympatyczną osobę.
  Ustaliłam sobie, że kolejnego dnia po zajęciach znów pójdę, ale przed wyjściem spróbuję narysować Paula. Cóż wyszedł nie najpiękniej, ale był w miarę ok. Spędziłam nad nim 1,5 czy 2 godziny, więc jak na tak mało czasu + nerwy efekt był całkiem ok. Pawełku trzeba było nas powiadomić wcześniej, dostałbyś więcej rysunków i dużo ładniejszych. :)
  Na 19.00 umówiłam się z kolejną dziewczyną z tt. Było już więcej osób. Zapoznałam się  i 4-osobową grupą czekałyśmy na Paula. (W ogóle okazało się, że tego dnia z rana fani wpadli na niego, wtedy kiedy miałam zajęcia.) Nasza gwiazda udzielała właśnie wywiadu, a my czekałyśmy aż wróci do hotelu. (nie dodałam,że dziewczyna, która z nami stała załapała się z rana na zdjęcie z Paulem-wytrwała, tego dnia 16 godzin była pod hotelem)
   Zbliżała się 22.00, jedna z nas pojechała do domu, a my zostałyśmy we 3(+ dziewczyny po drugiej stronie drzwi). Miałam na sobie buty na obcasie, więc można łatwo sobie wyobrazić, co czułam stojąc od 19.00. Taksówki z czasem nie robiły na nas żadnego wrażenia w odróżnieniu z tym co działo się na początku. Paul, przyjeżdżaj! To męczące...W końcu w głowie miałam tylko łóżko i moje buty daleko ode mnie. Wreszcie nastała 23.00. Rozeszłyśmy się. Uwierzcie, kiedy wróciłam do mieszkania i zdjęłam buty czułam się jak w raju, mimo, że stopy mnie cholernie bolały, a on się nie pojawił. Wiedziałam,że w czwartek znów tam będę.
   Byłam naprawdę bardzo zmęczona. od tygodnia tragicznie spałam, ale wiedziałam, że muszę wstać. Czwartki mam wolne, mogłam więc czekać na Paula długo. Chciałabym, aby było ciepło, bo poprzedniej nocy bardzo zmarzłam. O 8.15 byłam pod hotelem. Czekała już tam na mnie moja koleżanka. Bałam się, że przyjechałam za późno (okazało się, że nie:)) Powoli pozostali się schodzili. W całkiem sporym gronie stałyśmy pod drzwiami hotelu. Momentami tak jak dzień wcześniej czy we wtorek czułam szybsze bicie serca. Co jeśli teraz wyjdzie? Jak się zachowa? Jak ja się zachowam? Okazało się, że dziewczyny z tej drugiej strony stały wczoraj do 24.00 i go nie spotkały. W czwartek nie było żadnych grup, tym razem byłyśmy razem. Niestety jedna dziewczyna musiała wrócić do szkoły, a druga na zajęcia ( tego dnia zrezygnowałam z obcasów - stało mi się o wiele lepiej) Była właśnie może...11.00. O tej porze miał miejsce nieprzyjemny incydent i mam nadzieję,że się nie obrazicie jeśli go pominę, Niech on zostanie między dziewczynami ' od hotelu'. Godziny mijały. Byłam głodna. Z rana zjadłam garść płatków + wypiłam herbatę z melisą. ten dodatek nie wiem czy mi pomógł. W końcu jakiś kierownik czy ktoś tam inny grzecznie poprosił nas o to, abyśmy stały troszkę dalej. Zrobiłyśmy to o co nas poprosił, ale same spytałyśmy o naszego idola. Wiedziałyśmy,że albo nas oleje, albo okłamie.  Obiecał,że sprawdzi co i jak, a potem przyjdzie do nas z wiadomością. Okazało się, że nikt o nazwisku Wesley, ani Wasilewski się tu nie meldował, ale dwa lata temu był w tym hotelu. Obstawiałyśmy, że zapisał się na nazwisko siostry i żartowałyśmy, że może mógł się przedstawić jako Stefan Salvatore. :)
   Zastanawiałyśmy się nad zamówieniem pizzy, ale do tego nie doszło. Byłyśmy senne i zmęczone. Dzięki Bogu było ciepło. nie wiedziałyśmy czy mam jeszcze na kogo czekać. Może Paula już tu nie ma? Nie wrzucał nic na tt i instagrama. Biorąc pod uwagę, że część osób nie było z Warszawy, a długo czekały i w ogóle zdecydowały się przyjechać to chyba coś znaczy. Wiedziałyśmy, że zasługujemy choć na zdjęcie. Tego dnia zrozumiałam co to znaczy poświęcić  się dla idola. Oczywiście czekanie nie było takie złe bo moje towarzyszki okazały się super dziewczynami.  Niestety 3 z nich sobie poszła. Pamiętam, że wyłapałam pewnego aktora. Spoglądał na nas. Może był trochę zły, że nie  reagowałyśmy na niego. Pewne osoby mijały nas już enty raz. (zresztą  tego dnia  z rana mijałam policjantów ze środy - stali pod hotelem. Poznali mnie bo uśmiechnęli się w moją stronę) Dziewczyny chodzące obok hotelu wyglądały pięknie, a ja rozczochrana, zmęczona ... na pewno troszkę inaczej się prezentowałam. Czas mijał. Część osób podchodziło do nas i pytali się na kogo czekamy, kto jest w hotelu. Na początku to nam nie przeszkadzało, ale z  zaczęło być to uciążliwe. Zresztą z tego co pamiętam nikt nie wiedział kim jest Paul Wesley. W pewnym momencie  zapytał się nas pan pracujący w hotelu czy przy taksówkach nie pamiętam na kogo czekamy. Moja koleżanka odburknęła (nie dziwię jej się) że na aktora. On spytał jakiego. Powiedziałyśmy o kogo chodzi. . Uśmiechnięty szepnął do innego taksówkarza - Ty to ten wampir.
  Wymieniłyśmy się spojrzeniami. Zainteresowane słuchałyśmy co mówił
 - On tu ma dziadków (...)
   Wie więcej od nas? Od fanek? Troszkę było nam głupio, że z pretensją się odezwałyśmy. To była ostatnia osoba do której powinnyśmy tak mówić.
   Po pewnym czasie uznałyśmy, że spytamy się jego (tego poinformowanego pana) co wie na temat Paula. Jedna z nas dawała szybkie lekcje uwodzenia drugiej. Moja koleżanka ruszyła i kokieteryjnie podpytywała pana od hotelu. Obiecał,że spróbuje się czegoś dowiedzieć. Wiedziałyśmy, że pracownicy hotelu nie mogą udzielać żadnych informacji. Brałyśmy pod uwagę różne rzeczy np. dzwonienie do hotelu w czyimś imieniu. Czas mijał i wciąż cisza. Zmęczenie dawało sie ze znaki. Razem z dwiema koleżankami poszłyśmy po kawę. Oczywiście wiadome było, że nic nas nie ominie, ale mimo wszystko chciałam wrócić jak najszybciej. (pan przy kasie był dość przystojny ^^) Żartowałyśmy co byłoby, gdyby Paul teraz się pojawił. Byłyśmy zgodne, że rzucamy napoje i biegniemy jak najszybciej pod hotel. Mimo, że na w-fie jestem kaleką wiem, że biegłabym wtedy szybciej od niejednego olimpijczyka.
  Wróciłyśmy pod hotel. Któraś z nas stwierdziła, że to już nasz drugi dom. Ustaliłyśmy, że trzymamy się razem i mamy wszystkie zdobyć choć jedno zdjęcie, żeby żadnej z nas Paul nie olał. Nasza koleżanka przyszła z zajęć + inne dziewczyny. Była może 14.30 może 15.00.
  Paul wrzucił zdjęcie na instagrama! Jest w Warszawie, wtedy ożyłyśmy. Nabrałyśmy energii, żartowałyśmy. Ustaliłyśmy, że musimy patrzeć w każdą stronę. Paul był na starym mieście. Być może niedługo przyjedzie? Czas mijał, a ja czułam się dziwnie. Poddenerwowanie wróciło. Była jakaś 16.00. Siedziałam z dziewczynami, kiedy jedna z nas powiedziała to o czym marzyłyśmy i od dawna czekałyśmy
- Słuchajcie, wstajemy i idziemy spokojnie. Widzię Paula.
  Boże...kosmos! Moje myśli się biły.Nie wiem czy miałam za chwilę dostać zawału czy już byłam po nim. Świat był jak za mgłą. Wciąż go nie widziałam i dzięki Bogu bo nie wiem jak bym tą teczkę wyjęła z torebki tymi drżącymi dłońmi.
  Zobaczyłam osobę ubraną na szaro z czapką z daszkiem.
  Paul się przywitał.
  Ty istniejesz!? Nie wierzyłam. jego miękki głos szumiał mi w głowie, dziewczyny coś do niego mówiły, a on z nimi rozmawiał, a ja czułam się jakbym była w innym świecie. Jesteś prawdziwy, ciebie nikt nie wymyślił. To się działo naprawdę? Nie wymyśliłam żadnego tekstu wcześniej bo wiedziałam, że w tej chwili nie będę  logicznie myślała i pamiętała o czymkolwiek. Patrzyłam na niego, a moje oczy przypominały pewnie wielkie monety. Wiedziałam, że muszę się skupić i nie myśleć za dużo, wiedziałam co mam robić.
- Paul - powiedziałam wychodząc na przód.
On skupił wzrok na mnie, chyba się uśmiechnął.
-Paul, mam coś dla ciebie - powiedziałam.
    Nawet nie myślałam o jeżyku angielskim, ledwo mówiłam po polsku.
dałam mu rysunek, spytał czy to dla niego. Patrzył się na mnie, a ja nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Byłam tak blisko jego. Nie pamiętam co czułam, jak reagowałam, co mówiłam, co on mówił.  Wiedziałam, że był obok mnie, rozmawiał ze mną. Każde słowo, które wypowiadał wypadało mi z głowy. Wiem,że chwalił mój rysunek. Mówił po polsku. Mój idol interesował się mną. Spytał czy sama to narysowałam. Podobał mu sie, a miło głupio,bo wiedziałam,że mogłam mu dać coś naprawdę ładnego, gdyby nie to, że zrobił nam niespodziankę. To nie mogło być prawdziwe.
...Zrób to, nie myśl za dużo tylko zrób to...o niczym innym nie marzyłam w tym momencie.      Spojrzałam na niego. Był niewyobrażalnie piękny, ładnie pachniał, miał słodki głos, uroczo mówił po polsku. Miał cudowny uśmiech i takie białe jakby wampirze ząbki.
-Czy mogę cię przytulić?-spytałam
-Ok-odpowiedział uśmiechając się.
  Wiem. że wtuliłam się w niego, ale byłam tak zestresowana, że nie pamiętam jak to było, jego dłoni na moim ramieniu. Myślałam, że nie wytrzymam, oczy zaczęły mnie piec. Ktoś mówił coś do Paula. Odsunęłam się.
-Uśmiech, robimy zdjęcie-powiedziała jedna z dziewczyn.
   Jako pierwsza zrobiłam z nim zdjęcie i powstrzymałam łzy. Dziewczyny rozmawiały z nim, a ja byłam tak zestresowana, że nic nie potrafiłam usłyszeć i zapamięta, tylko fragmenty.
-Czemu nie przyjechałaś z Ianem?
-To nie jest mój chłopak-Paul :)
    Z każdą obecną dziewczyną zrobił sobie zdjęcie.
   Trzymał w dłoni mój rysunek. jejku, mój idol ma w rękach coś co ja narysowałam. Uśmiechał się do mnie, rozmawiał ze mną. Udało się, naprawdę się udało! Dostałam od niego autograf. pamiętam,że niechcący markerem pomazał po koszulce w której był rysunek (jak dobrze, że to tylko koszulka)
   Powiedział, że nas kocha i dziękuje nam. jest słodki *-*
   Nie wiem czy stał z nami 5, 10 czy 15 minut. Wciąż dłonie mi się trzęsły. Spotkałam go! :)
   Paul ma coś ode mnie...aw.. To słodkie, że dzięki idolom możemy przeżyć takie urocze chwile. Poznałam dzięki niemu cudowne i niesamowite dzieczyny.
  Powiedział do zobaczenia. Do następnego razu Paul.:)